|
|
Doświadczenia Kubala, luty 2008
Witam wszystkich,
Na początku chciałbym bardzo serdecznie podziękować autorom strony :-). Myślę, że bez niej o wiele ciężej byłoby się zdecydować na pójście do lekarza. Ale zacznę od początku…
O tym, że jestem posiadaczem stulejki wiedziałem od dawna, tzn. od 13-14 roku życia. Wstydziłem powiedzieć się o tym komukolwiek, więc tak sobie zwlekałem. Myślałem, że samo przejdzie;). Ale z biegiem czasu dochodziłem do wniosku, że wcale niekoniecznie :D . Żyłem sobie tak przez kolejne lata, aż w końcu w wieku 21 lat, po przeczytaniu doświadczeń innych stulejkowiczów na www.stulejka.com stwierdziłem, że jednak zrobię coś z tym. Cała akcja potoczyła się bardzo szybko. Nie myślałem, że to będzie aż tak szybko. Pierwszym krokiem było pójście po skierowanie do lekarza rodzinnego. Chociaż tak prawdę mówiąc to ja bym go rodzinnym nie nazwał. Wchodząc do gabinetu zobaczyłem leciwego pana przy tuszy. Poprosiłem go o skierowanie do Urologa, a on na to: „a po co?!”. Już miałem mu nieładnie odpowiedzieć, ale powstrzymał mnie cel mojej wizyty. Wyjaśniłem mu, że mam stulejkę i potrzebny jest zabieg, na co on do mnie: „a skąd pan wie?”. Tym pytaniem rozwalił mnie do końca! „Wiem i już” - odpowiedziałem. Lekarz „rodzinny” wypisał mi skierowanie po czym wyszedłem zastanawiając się nad sensem nazywania go lekarzem rodzinnym;/ No cóż pierwszy etap nie nastrajał mnie pozytywnie. Wybrałem się do specjalistycznej poradni urologicznej, gdzie przy rejestracji dowiedziałem się, że najbliższy termin, na który mogę się zapisać to 4 m-ce później! No tak, pomyślałem, no to nie pozbędę się szybko mojego problemu. Wpadłem jednak na inny pomysł. Poszedłem na prywatną wizytę. Pan dr obejrzał moją rakietę;) i powiedział, że potrzebny będzie zabieg. Opowiedział mi na czym będzie to polegało i uszczęśliwił mówiąc, że nie będzie konieczne obrzezanie :-) Był to poniedziałek. Zostałem zaproszony na oddział w czwartek, po wcześniejszym wyciągnięciu mojej karty z poradni urologicznej. Od momentu pierwszych oględzin przez pana dr do umieszczeniu mnie na oddziale minęło cztery dni :-) Po zadomowieniu się na oddziale (miałem do salę tylko dla siebie :-)) zapowiedziano mi, że zabieg odbędzie się za parę godzin. Zadowolony czekałem cierpliwie. Jeszcze przed zabiegiem pan dr powiedział do mnie: „zobaczy pan, za dwa tygodnie sprzęt będzie przydatny nie tylko do sikania” :-) W ogóle atmosfera wkoło mnie była znakomita. Czułem się jakbym był na wakacjach :-) Koło godziny 13 pielęgniarka poinformowała mnie, że niestety dziś nie będzie zabiegu bo inne operacje się przedłużyły :-) No trudno pomyślałem. Czekałem tyle poczekam do jutra.
PIĄTEK
Na wizycie lekarz powiedział, że operację zrobimy wieczorem „bez zbędnego szumu medialnego” :D Około godziny 21 dostałem tą słynną pidżamkę ze sznurkami :-) Przebrałem się i czekałem. Godzinę później przyszła po mnie pielęgniarka. Zjechaliśmy windą na blok operacyjny, gdzie zostałem przejęty przez tamtejszy personel. Godzina 22.30: leżałem plackiem golusieńki, obłożony tylko zielonymi płachtami. Panie instrumentariuszki były bardzo miłe i cały czas nadawały jak radio :-) znowu świetna atmosfera :-) No i w końcu przybył lekarz. Jeszcze raz powiedział na czym będzie polegał zabieg, że będę w znieczuleniu miejscowym no i najważniejsze, że nie będę obrzezany i że będzie konieczna rekonstrukcja wędzidełka. Przygotowałem się na nieprzyjemne ukłucie i powiedziałem, że możemy zaczynać. Szczerze mówiąc, myślałem, że będzie to bolało, ale nic z tych rzeczy. Poczułem tylko delikatne jedno ukłucie. Potem już nic nie czułem :-) Cały czas byłem informowany o postępach. Po 30 minutach było po wszystkim. Parawan został odsunięty a mnie pokazano rezultaty. Wacek wyglądał nieźle (nie był wtedy jeszcze spuchnięty). Pan dr do mnie: „sam bym sobie tego lepiej nie zrobił” :-):-) Pielęgniarka odwiozła mnie na sale. Już wtedy czułem się jakby… nowonarodzony :-) . Noc minęła spokojnie, bez bólu. Tylko nad ranem mały obudził się przede mną i pierwszy raz w życiu sprawił mi ból;). Popłynęło trochę krwi przez to;/
SOBOTA
Po porannej wizycie i oględzinach mojego interesu przez kilku lekarzy, zostałem wypuszczony na wolność :-) . Zadowolony, chociaż poruszający się okrakiem, poszedłem do domu. Zmieniłem opatrunek (Wacek wyglądał jak jeż) stwierdziłem, że załatwię parę spraw na mieście. No i to był mój błąd. Po trzech godzinach w ruchu stwierdziłem, że coś jest nie tak. Otóż byłem zalany krwią :-) Szybko wróciłem do domu, i zmieniłem opatrunki. Zmieniałem je tak średnio co dwie godziny bo krew nie przestawała cieknąć.
NIEDZIELA
Krew nadal nie przestaje lecieć :-) Pomyślałem, że sam nie dam sobie z tym rady i wieczorem poszedłem do szpitala. Okazało się, że przez moją głupotę zerwał się jeden ze szwów;/ Lekarz, który mnie operował kazał mi zostać w szpitalu. Wcześniej założył mi jeszcze jeden szew, już bez znieczulenia :-) Zostałem w szpitalu do rana.
PONIEDZIAŁEK
Dostałem pozwolenie wyjścia ze szpitala i jednocześnie zakaz wykonywania zbędnych ruchów :-)
Krew powoli przestawała lecieć. Wszystko szło ku dobremu. W środę stawiłem się na kontrolę. Pan dr powiedział że wszystko goi się świetnie i że będę mu „dziękował po wsze czasy;)” . Umówiłem się z nim za tydzień na zdjęcie szwów, które nie odpadną same.
Właśnie wróciłem ze szpitala :-) . Szwy zdjęte, chociaż nie obyło się bez bólu. Był to najgorszy ból w tym wszystkim :-). Zapewniono mnie jednak, że wszystko wygląda super, że blizny się wchłoną same i ogólnie, że był to bardzo udany zabieg. Na zakończenie mój lekarz powiedział: „już w weekend można zagonić go do roboty” :-):-):-):-) hehehe. To był najlepszy tekst chyba :-).
Podsumowując: minęło już 15 dni od mojego pierwszego przyjścia do szpitala. Szwy zdjęte, wszystko goi się świetnie, a czuje się jakbym dostał nowe życie :-). Pora więc je zacząć!
Wszystkich niezdecydowanych zachęcam do zajęcia się swoim interesem :-). Naprawdę warto!
Pozdrawiam, Kubala 21l.
|
|
Doświadczenia
Stulejka.com poleca:
|